Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gorączki. Olga, książę i Chazmara siedzieli przy łożu. Gorączka wzmogła się tak bardzo, że chory wpadł w malignę. Olga klęcząc przy łóżku oparła czoło na rozpalonej piersi Romana i zalewała się łzami. Usta księżniczki szeptały modlitwę, sama była jak w gorączce,.
Wtem Pobóg, który mówił coś bez ładu jął powtarzać imię Tereni. W głosie jego Olga usłyszała nutę nieznaną jej dotąd, dziwnie rzewną, która zbudziła w niej uczucie niepokoju. Podniosła głowę i spojrzała na księcia.
— Co on wówi?...
Książe milczał.
— Tereniu! Tereniu! — powtórzył Pobóg.
— Kogo on wzywa?
— Żonę! To jej imie — rzekł książę patrząc na Olgę wymownym wzrokiem.
— Żonę? Skąd wiesz?
— Mówiłem ci, że czytałem adres na kopercie jego listu do żony. Teresa ma na imię.
Olga spojrzała jak błędna. Usta jej skrzywiły się ironją, gniewem, najwyższą złością zazdrosnej kobiety.
— Ten list nie doszedł jej rąk i już nie dojdzie!... poczty zajęte przez Sowiety!...
— Olga! opamiętaj się, Olga!
Książe ścisnął ją mocno za rękę. Ale Gruzinka wybuchnęła.
— Jaki jest jej adres, powiedz, wuju, jaki adres? Muszę wiedzieć, muszę!
— Ola, czyś w obłędzie, poco ci jej adres? Nieprzytomna jesteś, Olga!...
— Jestem przytomna i wiem co robię. Jaki adres jego żony?
Książe wstał. Z wyżyny swej wyniosłej postaci spojrzał na Olgę surowo.
— Adresu jego żony nie powiedziałbym ci nigdy. Wiedz o tem i opamiętaj się! On twoim nie zostanie i ty go nie zatrzymasz! Nie masz prawa!
Księżniczka zaśmiała się dziko.