Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

było uratować jedynie, wnosząc duży posag żony mojej, i zaczęła mówić z zachwytami o Krongoldównie, którą znała tylko z fotografji.
Hrabia zaperzył się.
— A Oktawcia nic na to?
— Ach, ciocia Oktawa, co już tam nagadała, tego nie spamiętam! Dla mamy istotnie Róża byłaby idealną synową. Rozmawiałyby po całych dniach o Baccaratach, o dywanach, meblach, strojach, klejnotach, bo Róża lubiła się chwalić, a mama, gdy słucha o tem, jest w swoim żywiole. W końcu przeciąłem krótko te indagacje i żale i wyprowadziłem Dadę wzburzoną. Pożegnała matkę bardzo sucho. Na raut do mamy, jak wuj wie, Dada nie poszła. Pierścionka odemnie nie przyjęła wcale.
Hrabia nasrożył się.
— Ofiarowałeś jej ten sam, co i Krongoldównie?
War zmrużył oczy.
— Wuj uważa mnie za taką świnię? Miałbym dwie narzeczone obdarzać jednym i tym samym pierścionkiem? Nie spodziewałem się takiego pytania.
— No, przypuszczam. Daruj mi, War. Wiesz, żal mi Dady! W niej jest jakiś swoisty wdzięk, którym czaruje. Taka porywająca, prosta, szczera, zapalna!
— Dada nie przyjęła również odemnie medaljonu z brylantami. Nie i nie! „Będzie na to czas, o ile“...
— Oo... ile? O, źle!
— I na tem „o ile“ opiera się wszystko.
— A ty cóż na to?
— Ja? No, nie przyzwyczajony jestem, aby się nademną zastanawiano. Dada poprzednio przychylała się do prędkiego ślubu, teraz zwleka...
— Ty zaś dla osłodzenia sobie owej zmiany odprowadzasz piękną księżniczkę gruzińską z kwiatami na dworzec. To uważasz, tego owego...
— Swobody swojej nie zatracę nigdy i dla nikogo. Zresztą ta księżniczka jest cudowna I Wuj sam to przyznaje.
— Powtarzam ci raz jeszcze, War, że twój los i przyszłość twoja jest w rękach Dady i o tem myśl przede-