Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dziadulku, ledwo oddycham! Niema tu jeszcze trochę wody?
Zajrzała do blaszanej konwi,
— Niema! oj bieda! Umieram z pragnienia.
— Ja skoczę po wodę! — zawołał Celuś.
— Nie chódź sam do strumienia. Cel. poczekaj, pójdziemy razem.
— A cóż to ja dziecko jestem? — oburzył się malec.
— Każdy wie, żeś mężczyzna dzielny, jeszczeby też! — przytwierdził Krzepa.
Ale Dada porwała konew i biegła naprzód ze śpiewką na ustach.
Krzepa patrzał za nią z lubością.
— To, to także sama ta najpiękniejsza wiosna! Taka ci była i nasza Terenia jak my do Porzecza zajechali z panem Romanem. Była ci ona jako ten kwiat majowy na łące a jako ptaszek ciwirkający w lesie. A teraz co? we łzach tonie i w żałości. A on, Bóg tylko wie gdzie się obraca a może już i trawą mogiła porosła. Hej Boże miły! czyby twoje wyroki były napraiwdę takie okrutne?
Stary rozgniótł łzę zebraną pod powieką i wyrzekł z pasją do siebie.
— A tobie dziadygo nie wglądać do wyroków Boga. Będzie tu wydziwiał a pytania Bogu zadawał? Widzisz go masz! mądrala! A jak jaśnie pan Roman przyjedzie to gdzie stare ślepska przed spojrzeniem Boga ukryjesz?
Tu nagle podnióśł głowę, namyślał się chwilę i rzekł z uśmiechem szerokim.
— „Howory’ szczo hoczesz o ludyszczach i zemli, ale do Boha czełowiku tebe kudy!“
— Ot jak, tak to ono i jest! Wara od tego co twoja głowa nie zmierzy. A taki pan Roman wróci i znowu słońce zajaśnieje nam jeszcze piękniej a kwiatuszki, one zapachną słodziej i nasza pani na nowo kwiatem zakwitnie.
Nadbiegła Dada, przed nią pędził Celuś z rozwianą czuprynką.
— Burza idzie, dziadulku! o słyszy dziadulek jak grzmi za lasem? Niewiadomo czy Karwacki skończy stóg,