Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Obcując z nią, poznałem w niej duszę subtelną i mogłem stwierdzić różnicę, jaka zachodziła pomiędzy nią, a Wacławem. Był on dzielnym żołnierzem, pełnym zapału i prawości, ale wyrósł z innego świata niż ona. Ona istny sokół, on prawdziwy tur, dość gruboskórny i szorstki, pomimo swej zacnej duszy i pewnej ogłady.
Pani Magdalena postanowiła nie mówić gajowemu tej smutnej prawdy do czasu, aż przedłużającą się niepewność życia Wacława, brak wieści o nim, naprowadzi go na właściwy domysł i tem samem przygotuje go do ciosu. Ale od tej naszej rozmowy z panią Magdaleną, pobyt mój na gajówce stał się trudny do zniesienia. Ciągle ta fałszywa sytuacja wobec gajowego, który mi wciąż opowiadał o Wacku i oczekiwał jego powrotu lada dzień, była dla mnie szalenie męcząca. Wyrywałem się do opuszczenia gajówki, z żalem i z wyrzutem, że pod ich dach zasiałem ten piołun, który prędzej czy później zaplonuje gorzkim owocem. Było mi tak ciężko chwilami, jakbym w osobie Wacława Tura stracił brata własnego. Podleczony tedy, lecz jeszcze nie wyleczony, po sześciu tygodniach bytności na Sarnach, gdy już łaziłem na kulach, jako tako, wyjechałem wreszcie, zacinając zęby, by się nie zdradzić słabością i by mnie nie zatrzymano... Pożegnałem ich jak kogoś bliskiego, jak rodzinę, której nie mam. Oni mi pożyczyli pieniędzy na drogę, byłem bowiem przez bolszewików obdarty doszczętnie. Jechałem z myślą o Was, drodzy państwo — rzekł Strzełecki, zwracając się do pani Teresy. — Ale cel mój nie został tak łatwo osiągnięty. Więc, gdy zmęczony drogą, długą i dla mnie bardzo jeszcze uciążliwą, zasnąłem w wagonie, okradziono mnie z pieniędzy i z biletu kolejowego. Wysiadłem tedy na pewnej stacji małej i czując, że ze zgryzoty i zmęczenia znowu zaczynam słabnąć, byłem bowiem jeszcze chory, a nie widząc przed sobą drogi innej, zabłądziłem do pewnego chłopa, we wsi, dokąd przykusztykałem resztkami sił. Tam przyjęto mnie bardzo niechętnie, lecz ostatecznie przyjęto. Rozchoro-