Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Olgi podziałał na niego niezwykle. Spojrzał na dziewczynę zdumiony i jakby nieco strwożony.
— Ale ty kniażna do gienierala podobna no, no!!!
Gdy Roman zeskoczył również, Olga rzekła do niego po rosyjsku.
— Idź na brzeg polany i zobacz czy nikogo niema przy ruinach. Stąd jeszcze czas uciekać, gdyby tam kto był.
— Ot prawdu każe! Ty mądra kniażna — rzekł chłop.
Pobóg, zdziwiony trochę, odszedł w stronę otwartego wylotu lasu.
— Piękny twój żenich, kniażna... mądra ty, że wolała jego od Borysa. A on co, kniaź może jaki, a?
— Kniaź — odrzekła Olga głucho.
— A czego ty tak na mnie patrzysz strasznie?! — spytał chłop z nagłym niepokojem.
— Tam ktoś w lesie — szepnęła Olga zmienionym głosem — patrz, na lewo, może to oni?
Chłop odwrócił głowę w tę stronę gwałtownie, wypatrując bacznie.
Dał się słyszeć suchy trzask i... ciało chłopa opadło martwe jak wór u stóp Olgi.
Gruzinka wystrzelony browning schowała z flegmą do kieszeni zasunąwszy bezpiecznik.
Pobóg, który usłyszał strzał zawrócił i podszedł krokiem prędkim. Zatrzymał się nagle, oczy utkwił w trupie chłopa z przestrzeloną skronią.
— Co to znaczy? — spytał drewnianym głosem, chwytając swój rewolwer.
Oglądał się zdumiony.
— Kto go zabił?
— Ja! — odrzekła Olga blada jak widmo.
— Ty?
— Ja.
— Olga! dlaczego to zrobiłaś?