Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc pan sądzi, że ja popełniam tylko niegrzeczność i że nie podaję panu ręki bez powodu? — spytał Brochwicz głosem wprost policzkującym.
— Tak. Hrabia powinien być trzeźwiejszym i nie szafować obelgą bez racji.
Jerzy się zdumiał. Pewność siebie Bohdana zaniepokoiła go.
— Pan intrygami swemi zerwał moje małżeństwo!
— Owszem, skłoniłem do tego baronównę. Przekonałem ją, że popełnia czyn bardzo ryzykowny i nierozważny.
— Jakie pan miał do tego prawo!? — w uniesieniu zawołał Brochwicz.
— Prawo uczciwości.
— Czy pan działał za siebie... czy za kogoś.
— Wyłącznie z własnej inicjatywy.
— Więc jak mam pana nazwać?... — wybuchnął Jerzy.
— Hrabio, proszę się uspokoić. Ja was oboje ocaliłem. Wchodziliście w nieszczęście bez zastanowienia. Lucia pana nigdy nie kochała i nie kocha. Nie mogło się stać to, do czegoście dążyli.
— I pan zostałeś aniołem stróżem Luci, pasterzem jej i mojej moralności. Zbytek łaski! Interwencja pańska jest nikczemną i śmieszną.
Bodzio panował nad sobą, ale czuł, że się wyczerpuje.
Jesteś hrabio niesprawiedliwy i nadużywasz mej pobłażliwości dla swego rozdrażnienia. Powtarzam, że wasze małżeństwo dojść do skutku nie mogło. Chciałem ratować kuzynkę od tej toni, i celu dopiąłem. Czuję się w zupełnej zgodzie z własnym honorem i sumieniem. Hrabia wiedział, że narzeczona nie kocha go i pomimo to nie wahał się zakuwać ją w związek dla niej tragiczny. A zatem, kto z nas więcej pragnął szczęścia dla Luci?...
Brochwicz miał w sercu przerażenie, grozę. Ale gniew przemógł wszelkie inne uczucia.
— Pomimo pańskich wykrętów, czyn jego jest podłym i podstępnym. Gardzę panem!
— Hrabio, proszę się liczyć ze słowami! — wykrztusił Bodzio nieswoim głosem.
— Nie liczę się z panem wcale! Cofam panu swoją dłoń i brzydzę się panem. Jesteś bezczelnym! Plugawisz nazwisko które nosisz! — krzyczał Brochwicz bez opamiętania.