Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaręczyłaś się z Brochwiczem dlatego, aby pobudzić ordynata do czynów stanowczych.
Lucia spuściła oczy, usta jej drżały.
— Co i kiedy między wami zaszło, nie wiem, ale sądzę, że w Głębowiczach na jesieni przekonałaś się, że ordynat... nigdy ciebie nie kochał. Odgadłem to po tobie i po wuju. Cierpiałem, bo chciałem dla was szczęścia. Ale cierpiałem stokroć więcej po otrzymaniu zawiadomienia o twym fatalnym ślubie. To mnie zdecydowało; moje zamiary stały się już niewzruszone. Jestem — i nie pozwalam! Brochwicza nie zaślubisz.
— Draźnisz mię, mój drogi! Proszę, abyś nie interesował się mną. Co robię, to robię z rozmysłem.
— Ale ratunku pragniesz — rzekł Bodzio.
Lucia zrozumiała, że się wikła niepotrzebnie. Lęk się wzmógł.
— Czekałaś ocalenia. Lecz kto cię miał ratować?
— Nikt do tego nie ma prawa! — wybuchnęła nieszczerze ale z rozpaczą.
Bohdan chwycił ją za dłonie, rozpalone jak płomienie.
— Ja mam prawo i wyzyskam je — rzekł z energją.
— Jakie... prawo?
— Bo cię kocham!
— Ty... mnie?!
— Tak.
Patrzyli na siebie prawie bez tchu. Bodzio był zmieszany i wzruszony. Fale uczuć przelatywały przez jego twarz szczupłą, lecz męską.
— Czy to litość, czy sposób na zatrzymanie mnie od... fałszywego kroku? — spytała Lucia cała drżąca.
Michorowski ręce jej ucałował. Głos mu się giął, gdy zaczął mówić:
— Luciu, wybacz mi nagłość wyznania. Kochałem cię oddawna, lecz nie było to jeszcze uczucie uwypuklone; nie pojmowałem sam siebie. Szczęście, któreś widziała w małżeństwie z ordynatem, chciałem ci uczynić realnem. Cierpiałem, że się łudzisz, ubolewałem nad tobą i nad nim. Bo widzisz — Waldemar Stefcię kochał prawdziwie, to była miłość wyjątkowa i trwała. Pozostała świętą. Ty tak nie kochałaś. Prawda?...
Lucia zaczęła mrugać powiekami.
W duszy jej coś się łamało, coś zapadało w przestrzeń, z której spływał ciepły strumień ukojenia. Otucha wielka; nadzieja