Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którym dawał książki do czytania, strzelców zwierzynieckich, nawet ogarów i buldogów z psiarni. Czerczyn oddalił się od jego myśli i uczuć, jak obrazek, zapamiętały z dziecinnej książki. Obojętność matki i brata były jedną więcej kartą, jaka go przesłaniała.
Rusłocka Bohdan nie lubił, do książąt Ponieckich nie mógł się przekonać. Patrzał teraz na błyszczący pałac ich i myślą leciał do Głębowicz. Zadrżał, usłyszawszy głośny tętent. Tuż przy sobie ujrzał nagle zarządzającego, Holewicza, który osadził konia prawie na plecach Bohdana.
— A! tak! spodziewałem się tego! pan tu marzy, a tam groch z kapustą porobili! — krzyknął Holewicz.
Bodzio się zmieszał.
— Z pługami?... Co takiego....
— Idź pan zobacz, to się dowiesz! Parobcy pospali się na zagonach, tymczasem konie po kartoflach tratują. Do stu djabłów! postawili pana tam, to pilnuj!
W Bohdanie ocknął się arystokrata. Wyprostowany, obrzucił dumnym wzrokiem Holewicza i rzekł z przyciskiem:
— Niech pan raczy odzywać się uprzejmiej. Proszę!
Zarządzający zdurniał się. Ale postawa Bodzia jego z kolei zmieszała.
— Cóż to: może pan tu nie winien?... — rzekł spokojniej.
— Tak, po części jestem winien, lecz wymagam innego tonu; takiego jak pański nie zniosę. Do dozoru zaś nad parobkami niech pan odtąd stawia ekonomów. Ja odmawiam stanowczo.
— Pan jesteś przez księcia naznaczony na mego pomocnika, i odemnie zależy, gdzie pana stawiać.
— Ale do księcia jestem przysłany przez mego wuja, który nawet księciu nie pozwoliłby na ubliżanie mi, tembardziej panu — odparł Bodzio.
Zawrócił i poszedł w las, nie uważając na Holewicza.
Bohdan od tej pory przeważnie zajmował się sprawami administracyjnemi. W pole wyruszał w chwilach wolnych lub w święta — i wówczas swobodnie puszczał myśli w lot bezkreśny.




XXXII.

Z kancelarji Holewicza Bohdan wyszedł uśmiechnięty. Zręcznie wskoczył na bryczkę i ruszył w drogę. Jechał do są-