Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chłopcy trącają kułakami inne dziewczyny, żartują z niemi, a one rade z umizgów śmieją się pokazując zęby. Potem Matwiej, starszy brat Fedotki, wziął skrzypce i zaczął wygrywać kozaka. Młodzież puściła się w tany, podrygując do siebie z radosnem pokrzykiwaniem.
Na ławie pod oknem Daniłko szeptał do Fedotki.
— Hołubko moja! ty taka harna, że ja na czysto zdurniał, i w Moskwie i w Odesie ja takiej nie widział. Czysta kraska, hej! jak ja ciebie lubię Fedotka! takie lubienie mnie rozebrało że rady nijakiej nie ma. Jutro z wódką przyszlę i zaraz na zapowiedzie dam. A ty mnie lubisz, ha?...
Dziewczyna pokraśniała i patrząc promiennemi oczyma na ukochanego, odrzekła szeptem.
— Ej Daniłko, ty dla mene jak heruwym, ja tebe tak lubię, tak lubię, tyż mój sokolik.
I dziewczyna pochyliła ciemną głowę, spuszczając czarne rzęsy na słodkie, głębokie oczy.
— Zazulu moja! hej, moja zazulu!... — szeptał chłopak, obejmując gibki jej stan.
W chacie tymczasem młodzież rozhulała się, po skrzypcach przynieśli bębenek, chłopcy szli w „prysiudy“, dziewczęta przebierały nogami co raz żywiej, izba napełniła się tupaniem i krzykami — U — ha!...
— Chody Fedotka! potańcujem — zawołał