Strona:Harry Dickson -34- Wilkołak.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Już na terenie Campanulii, poza murem. Najpewniej w jednej z wieżyczek.
— Sądziłem, że ten korytarz podziemny prowadzi do wielkiej wieży, z której runął Sandbury... Zdaje mi się, że część budowli, w której wznosi się ta wieża nazwał Podgers „Piratami“.
Detektyw zamyślił się.
— Masz rację. I mnie się wydaje, ze powinniśmy się znajdować nad główną, wysoką wieżą. Jakże inaczej mógłby wilkołak przedostawać się z zewnątz aż do wysokiej wieży?... — Nagle detektyw uderzył się w czoło: — Już mam! Zapominasz o drodze na szczycie murów... Mury są bardzo grube. Na ich bastionach biegnie droga obmurowana w ten sposób, że człowiek nieco pochylony, lub na czworakach — może przebiec wokół całego zamku, nie będąc widzianym przez nikogo. Podczas, gdyśmy po tragedii z Sandburym szukali bestii — nasz wilkołak przebiegł górą z wieży w „Piratach“ — do tej tutaj wieżyczki, przedostał się do sklepiku, zrzucił ze siebie swe ohydne przebranie i wyszedł na ulice miasta...
— Tym wilkołakiem była Miss Lind! — rzekł Tom z mocą....
— Miss Lind i nie Miss Lind... przekonasz się o tym rychło. Poza tym będziemy mieli jeszcze z innymi sprawami do czynienia... Dowiesz się i o tym niedługo... Czy wiesz, do kogo należy domek, w którym mieścił się sklepik Miss Lind?
— Do Miss Lind, oczywista.
— Nie, my boy do Poli Simpson. Odziedziczyła go po matce!

Na lądzie i morzu

Kanał w Durhill należy do najdziwniejszych linii wodnych w całym kraju. Zasila go małe jeziorko i przypływy morskie. Prócz statków Podgersa nie ma na nim wcale żeglugi i nie ma oczywista żadnej kontroli. Miejscowość Rock Head — to jakby długi półwysep skalny, wprowadzający kanał daleko w morze.
Po dwóch dniach w tym to Rock Head można było znaleźć naszą trójkę. Dicksona, Toma Willsa i sierżanta Hormonda, ociekających wodą pod ulewnym deszczem, ale nie tracących dobrego humoru.
Zdaleka widać było wieżę „Piratów“.
— Na wieży zapłonęło światło. Ktoś daje sygnały statkom Podgersa, zbliżającym się. — Komunikował dalej Tom.
Nie zdążył jeszcze młody człowiek skończyć tego zdania, gdy zaraportował Hormond:
— Dym z dwóch okrętów od strony Liverpoolu!
Detektyw przyłożył lunetę do oczu.
— „Fulgor“ i „Meteor“ — statki strażnicze floty Jego Królewskiej Mości! — zawołał z radością w głosie Dickson. — Za godzinę wszystko będzie skończone.
— Ostrzeżenie dla statków Podgersa.
Dwa szybkie okręty floty królewskiej szły pod pełną parą. Były już w odległości niespełna kilometra od skalistego wejścia do kanału. Nagle jeden z nich zionął ogniem i dymem. W chwilę po tym uszu trzech policjantów doszedł odgłos wystrzału armatniego.
Ostrzeżeni dla statków Podgersa.
„Junak“ szedł pełną parą z powrotem, a inne poszły za jego przykładem. Prowadzony pewną ale ryzykowną dłonią — „Junak“ podszedł do samych skał, otarł się o nie i zatrzymał w małej zatoczce. „Fulgor“ i „Meteor“ jak dwa gończe pruły wzburzone fale — ściągającą się flotyllę. Jaakaś sylwetka wyskoczyła z pokładu „Junaka i skacząc z kamienia na kamień zdążała ku ruinom „Piratów“.
— Do „Piratów“! — rzucił krótki rozkaz detektywów.
Pod siekącym deszczem przebiegli kilkaset metrów dzielących ich od wieży. Szli potem pod górę krętymi schodkami. Już na dole uczuli silny zapach spalenizny. Im byli wyżej — tym woń ta stawała się ostrzejsza.
— To woń po rakietach, — wyjaśnił detektyw.
Z bronią w ręku otworzyli wreszcie małe drzwi, prowadzące do strażnicy na wieży. Silna lampa acetylenowa paliła się na stole. Popiół na podłodze świadczył o własnych dopiero co sygnałach świetlnych.
W kącie, koło otworu strzelniczego siedziała na podłodze jakaś potworna postać. Gdy na palcach podeszli bliżej — dojrzeli ku swemu przerażeniu olbrzymiego wilka, mierzącego z karabinu w ciemność za oknem.
— Nie strzelać! Na nic się ta zbrodnia już nie zda! — krzyknął Dickson wyrywając dziwnej postaci broń.
„Wilk“ podniósł się i stanął na zadnich łapach.
— Pora zrzucić tę maskę! Dosyć tego!
Rozległo się głębokie westchnienie i obrzydli-[1]
Przed trzema policjantami stał Podgers. Był zu-
Przed
trzema policjantami stał Podgres. Był zupełnie złamany i padł bez sił na podłogę.

— A teraz cicho — rozkazał detektyw.
Gdy drzwi się otworzyły, Dickson rzucił ostro:
— Przegraliście! Aresztuję panią!
— Miss Lind! — zawołał zdumiony Tom Wills.
— Miss Anna Lind za czasów panieńskich, obecnie wdowa po Jeffriesie, sternik i komendant „Junaka“. Bardzo dzielny z pani marynarz — pani Jeffries.
— Więc ten wół głupi mnie sprzedał! — krzyknęła nauczycielka. — Ale pan nie ma przeciwko mnie żadnych dowodów.. Nic mi nie zrobicie.
— Ten człowiek, — odparł detektyw, wskazując na Podgersa, który skulony siedział na podłodze — już dość przez panią wycierpiał. Z rozpaczy gotów był panią teraz zastrzelić. Uratowaliśmy panią, szkoda tylko, że nie udało nam się uratować Jeffriesa, który zginął z pani ręki.
— Gdzie ma pan dowody? Samym gadaniem niczego pan nie dowiedzie.
— Mam dowody. Pani była wilkołakiem!
Nagle drzwi otworzyły się. Przesiąknięta od ulewy do ostatniej nitki, stanęła we drzwiach Miss Simpson.
— I ja nim byłam! — rzekła.
— Wiem o tym, ale tylko, aby ratować cudze życie.
Nastała chwila ciszy. Słychać było tylko wycie zawiei za oknem.
Przerwał ją Tom Wills odezwaniem się, które wywołało uśmiech nawet na ustach wściekłej wdowy Jeffries.
— Nic nie rozumiem...

— Nałóż kajdanki na ręce tej kobiety — rozkazał Dickson — A ponieważ deszcz nie ustaje

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku - brak linijki tekstu