przedmioty będą bardzo różne; jeśli lokalizujemy je w tym samym punkcie, to poprostu dlatego, że należy wykonać te same ruchy, aby ich dosięgnąć; pozatem nie widzę, co mogłyby one mieć jeszcze wspólnego ze sobą.
Przy danym przedmiocie można jednak pomyśleć sobie wiele różnych szeregów ruchów pozwalających dosięgnąć go. Skoro więc wyobrażamy sobie punkt przez szereg czuć mięśniowych, które towarzyszyłyby pozwalającym go dosięgnąć ruchom, będziemy mieli wiele różnych zupełnie sposobów wyobrażenia sobie jednego i tego samego punktu. Jeżeli nie zadowolimy się tem rozwiązaniem, jeżeli oprócz czuć mięśniowych uciekniemy się do interwencyi czuć wzrokowych na przykład, otrzymamy jeszcze jeden lub dwa sposoby przedstawienia sobie tego samego punktu, a dzięki temu trudność zwiększy się jeszcze. Bądź co bądź nasuwa się następujące pytanie: dlaczego sądzimy, że wszystkie te, tak różne od siebie wyobrażenia przedstawiają jednak ten sam punkt?
Jeszcze jedna uwaga: powiedziałem, że w naturalny sposób odnosimy przedmioty zewnętrzne do własnego naszego ciała, że przenosimy niejako ze sobą wszędzie układ osi, do których odnosimy wszystkie punkty przestrzeni i że układ ten jest jakby niezmiennie związany z naszem ciałem.
Otóż należy zauważyć, że — ściśle rzecz biorąc — możnaby mówić o osiach niezmiennie związanych z ciałem wówczas tylko, gdyby różne części tego ciała były również same ze sobą związane niezmiennie. Ponieważ tak nie jest, powinniśmy, zanim do tych osi fikcyjnych odniesiemy przedmioty zewnętrzne, założyć, że ciało nasze wróciło do tej samej postawy [t. j. do tego samego położenia względnego własnych swych części].
W Nauce i Hypotezie okazałem, że przeważającą rolę w genezie pojęcia przestrzeni odgrywają ruchy naszego ciała. Dla istoty zupełnie nieruchomej nie byłoby ani prze-