Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tylko silnie Teodorze! Tak jak po podłodze Teodor nogami, tak po panu rękami. Niech Teodor nic nie zważa!
Teodor tylko się uśmiechnął.
— Niech się Pani gospodyni nie boi!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

I znów w sypialni rozległy się jęki Felicyana.
I znów Mela się modli:
— Matko Boska! daj, ażeby tacia nie bolało...
A potem drżąc już od zdenerwowania.
— Matko Boska! daj niech Tacio nie krzyczy!
Ale Matka Boska musi być czemś innem zajęta i nie zwraca uwagi na modlitwę panienki anemicznej z krzywą łopatką. Nie zważa na tę biedną modlitwę, bo »tacio« krzyczy, wreszcie walczy z Teodorem, walczy rozpaczliwie, homerycznie odtrącając od siebie pięści apasza łyczakowskiego.
I to z pewnym skutkiem.
Bo w pozycyi leżącej Felicyan czuje się silniejszy, jak stojąc na jednej nodze.