Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
tolo.

Także z tymi wołami! Pękną, wielka historya. A on już poza tą katastrofą świata Bożego nie widzi.

lulu.

Rzeczywiście, że nie widzi.

tolo.

Ach jak mi zimno.

lulu.

Każę poprosić pani domu, aby kazała napalić.

tolo, ze strachem.

Proszę cię — nie ruszaj jej.

lulu.

Dlaczego?

tolo.

Bo ja chcę mieć spokój!

lulu.

A — tak?... (Po chwili). To ja każę napalić. (Nachyla się przed kominkiem). Ależ tu drzewo ułożone. Trzeba tylko podpalić.

tolo.

Proszę cię, oto zapałki.

lulu, zapala na kominku.

C’est fait!

tolo.

Dziękuję!... (Ogień wesoło trzaska na kominku). Ach! zaraz mi raźniej.