Strona:Gabryela Zapolska-Pani Dulska przed sądem.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystkie batiary, siedzące na ławkach, dostali jakby kataleptycznego ataku i powstawali z ławek.
— Wzięła adwokata! — wyszeptała do Dulskiej pani Oderwanek.
— To jej nie pomoże!
— Szkoda że i my nie wzięli...
— Po co? — burknęła Dulska — ja mam adwokata w swojej gębie, a potem Pan Jezus z nami.
Kokotka umieściła się naprzeciw familii Dulskich i lornetowała ich przez cudaczne face à main ze złota i rubinów.
— Bezczelna! syknęła Dulska i wachlować się zaczęła chustką od nosa.

Wreszcie sprawa Sztrumpf-Dulska weszła na wokandę.
Zawezwano obie strony przed oblicze sędziego.
Sędzia był średniego wieku, dość przystojny, żona jego bawiła właśnie u wód.
Wchodzącą z szelestem Matyldę Sztrumpf obrzucił bacznem wejrzeniem.
Dulska przez szerokość stołu wyciągnęła ku sędziemu rękę, woniejącą benzyną.
Sędzia zdziwiony spojrzał i w odpowiedzi wskazał wszystkim krzesła.
— Proszę siadać!
Dulska się stropiła, ale nie dała tego poznać po sobie.