Strona:Gabryela Zapolska-Pani Dulska przed sądem.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Bardzo... bardzo... — chwaliła Dulska — wiadomo, żyje z procentów,
to sobie może i to, i owo...

— Naturalnie. A potem nie sądźcie...
— Tak! Tak! —
Założyły ręce na brzuchach, pełne pobłażliwości kobiet „bez zarzutu“ dla tych, które zarzuty dźwigały na sobie wraz z brylantami i koronkowemi bluzkami.
— Bo niewiadomo, moja pani, coby się stało z nami, gdybyśmy się tak chowały bez matek, jak może ta... wyszeptała nieśmiało konduktorowa, która znacznie była szczersza w swych odczuciach.
Dulska się nadęła.