Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

upojeń w równej mierze pili wszyscy spragnieni w ten czarujący moment upojnego dreszczu!
I w tem leży prawdziwa, wielka, niezmożona siła miłosnego aktu.
Trwa wiecznie i po wszystkie czasy, przybierając ogromy wieczności. Ogarnia to wszystko, co jest najsilniejsze i najbardziej delikatne w nas samych. — Przenika i przepaja nasze czucia i odczucia. — Sięga do najpiękniejszych wzruszeń i każdego w chwili ekstazy podnosi w sferę doskonałego zjednoczenia. Jak w śmierci, tak i tu panuje równość zupełna. — Dreszcze rozkoszy są identyczne, jak spokój śmiertelny dla wszystkich jest jeden. — Nigdy żadna twarz kobieca nie dochodzi do wyrazu równej piękności, jak w chwili odczuwanej rozkoszy. — Jest to ten sam wyraz podniosłej, szczęśliwej tragiczności, jaki przyobleka twarz zmarłego w kilkanaście godzin po śmierci. — Rzecby można, iż ten moment ekstazy — jest właśnie chwilą jakiegoś odpoczynku, wstąpienie w Nirwanę, stopienie się w tę boską słodycz, z której powstaliśmy wszyscy.
I jeśli za co mieć można rozpaczliwy żal do ludzkości, to za to spłaszczenie, skoszlawienie, upokorzenie najwspanialszego i zasadniczego popędu, nadanego nam w chwili królewskiej szczodrości przez naturę. I za to przystosowanie do swych marnych, żadnych, ślimaczych potrzeb — gigantycznej Mocy — mści się ta moc agonją wzniosłego ideału, który właśnie tą drogą, pozostawioną swobodzie, mógł podeprzeć sztuczne rozpłomieniania się ducha ludzkiego. W tych warunkach, jak obecnie, ludzkość skuta, spętana była tylko obrazem rozpaczliwej walki Etyki z Erotyką — mieszając ciągle te dwie potęgi, sztuczną i naturalną, z uporem maniaków, dotkniętych manją zadośćuczynienia swym egoistycznym wymogom. — Wieczysty zamęt, panujący we wnętrzu każdego osobnika, wytwarzał chaos potworny, którego dominantą był żal za spętaniem niezaspokojonych upojeń swobodnych i nie zdradliwych od osaczeń — połączeń. Dbali o to „dobro“ przewódcy ludzkości — ryjący jej prawa na kruchych niestety tablicach — w obłędzie bezrozumnym wyszli z fałszywego założenia. — Tłumić i walczyć przeciw sile twórczej i rozrodczej, tyrańsko wmawiać mus wstrzemięźliwości według schematu — zapominając, że jedynie zakaz wytwarza niewstrzemięźliwość.
I stąd rozpaczliwy absolutyzm z jednej strony i bunt wieczysty, ciągły, konieczny z drugiej...
Stąd miast rozwoju i rośnięcia skrzydeł — walka niska, cuchnąca trupami, wycie za kratą obłąkańców, bicia o podłogę klasztorną czaszek dziewiczych, pod któremi płoną całe pur-