Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie. Eugenja była kobietą, to znaczy, że nie miała tchu do szerokich szkaradztw i intryg. Naszą specjalnością są drobiazgowe świństewka. W nich celujemy. Skoro jednak arena się rozszerza, tracimy dech i pojęcia nasze się mącą. Tymczasem mężczyźni gubią się w intrygach pałacowych, a są w swoim żywiole, gdy mają gubić narody i państwa. Dlatego, moja piękna, najlepiej nie mieszać się do tego, w czem odniesiemy porażkę... albo będziemy śmieszne.
— Nieprawda. A potem trudno zawsze tylko rozmawiać z mężczyznami o gałgankach i rzeczach płytkich. Są przecież kwestje społeczne...
Urywa, bo czuje, że jest komiczną. Ma jeszcze to poczucie i powinnaby mnie rozbroić tym odcieniem subtelności swych uczuć.
Ale ja jestem tak rozpasaną w mej złości, że nie mam dla niej współczucia.
— Naturalnie! — odpowiadam — pasja, aby gdakać wspólnie na jeden ton. Sądzisz, że tem się mężczyzna przywiąże? Złudzenie! Nigdy w wyższej rozmowie nie osiągniesz wymiarów jego przeciętnego politycznego n. p. kolegi, będziesz zawsze dla niego uczniem i właśnie odsłonisz przed nim tajnie swej nicości. A stracisz cały wdzięk jako kobieta...
— Zyskam jako przyjaciółka.
— Ech! Moja droga!
Ten wyraz wydaje mi się w tej chwili chorobliwie anemiczny i niewystarczający.
— Niczem nie będziesz, niczem...
Jest zupełnie zderutowana, oczka jej latają ze smutkiem od stosu gazet do mnie. Jest naprawdę szczerze zmartwiona. Widzi już, jak jej mąż stanu gardzi nią w duszy i idzie do „mężczyzny“, aby z nim gdakać na jedną nutę.
— Więc co robić?
Zaczynam się śmiać piekielnie.
— To, co ta... Halskiego w Warszawie. To, moja droga!...
Płomienie przebiegają pod skórą Marylki.
— Och?...
— Tak! Tak! Tylko wtedy możemy marzyć o jakiemś uczuciu i przywiązaniu i szczęściu i innych akcessorjach życiowych! Tylko wtedy... Inaczej dla nas nic! nic!... Rozumiesz mnie, nic.
Porywam ją za ręce, wstrząsam nią. Cała gorycz dni ubiegłych wypływa mi do serca, na usta.
— Mamy szacunek tych panów, rozumiesz, szacunek! One wszystko!...
Lecz już to słowo „szacunek“ wystarcza, aby mnie uspo-