Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Roman był szambelanem. Zdawało nam się, że po Żółkowskim i Frenklu to niebezpieczny spadek. Otóż widzowie wczoraj stwierdzili, że w Romanie rośnie wielki artysta. Takie opanowanie swego komizmu dowodzi olbrzymiej siły wewnętrznej aktorskiej. Roman już teraz wytrzymuje tak mimikę, wypunktowuje każdą kontrastową zmianę twarzy z taką maestrią, iż pozwala widzowi nacieszyć się, naśmiać i niejako wbić sobie w umysł, w pamięć — i po wyjściu z teatru odtwarzać sobie wyrazy twarzy Romana, jak całą serię zabarwnych fotografij. Wyborny to sposób dla komików i rzadko praktykowany.
Co do pani Cichockiej, musimy wyrazić się o grze tej artystki z całem uznaniem. Najczęściej owa generałowa Tuzowa jest przedstawianą jako czupiradło. Pani Cichocka zewnętrznie była elegantką wiejską, ruchy jej dostrajały się do stylu ubrania, a tylko głosem i nadzwyczajnie umiarkowanym komizmem podznaczała śmieszną stronę przedstawianej postaci. Na szczególne uznanie zasługuje trudny monolog przed rampą o powodzi, z którego pani Cichocka bardzo stylowo i wiernie się wywiązała. Dlaczego pan Feldman grał Janusza — to już pozostaje tajemnicą! — Pan Feldman jest tej miary artystą, że ze swym Kozodojem mógłby objechać Europę, a z pewnością nie znajdzie równego aktora na żadnej scenie. Feldman myśli — czuje — i ma olbrzymi temperament i nerw sceniczny. Ciasno mu było w roli amanta — ciasno i niewygodnie. Rolę tę z korzyścią byłby odegrał pan Kliszewski.
Pani Bednarzewska grała Helenę. Pani Bednarzewska ma jedną wielką zaletę na scenie. Ma — prostotę. Jest szczerą, prostą, spokojną. Helena zaś jest egzaltowaną. zapewne czytającą świeżo wyszłe „Medytacje“ Lamartina. Niepodobieństwem więc było dla pani Bednarzewskiej zmusić swą artystyczną naturę do owej komicznej przesady. Chęć wyrażenia egzaltacji przechodziła w liryzm. Lepiej więc, jeżeli pani Bednarzewska łamać swej natury nie będzie, zostanie przy swej prostocie, która jest jej największym