Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Pan Jowialski“, Fredry

Sala pełna od góry do dołu.
Loże wykupione, trzecie piętro aż zda się uginać pod ciężarem widzów, fotele pełne dam strojnie ubranych — dygnitarze — loża kasynowa zajęta szczelnie.
— Cóż to — premiera?
Prawie premjera. Bo, od lat wielu usunięty na plan drugi dramat powraca sobotnim wieczorem na scenę lwowską. Powraca w triumfie i z sukcesem zupełnym. Nie potrzeba wspaniałych premjer operowych zużywać na ten dzień sobotni, nie potrzeba karmić sobotniej publiczności banaln operetką. Publiczność lwowska dowiodła swego szlachetnego i prawdziwego zamiłowania w sztuce. Przyszła — wesoła, rada — zapełniła teatr gwarem, ciepłem, inteligentną ciekawością i ta pierwsza sobota była prawdziwą premjerą dramatu, owego lwowskiego kopciuszka, skazanego na tułaczki po dniach „wybrakowanych“ lub popołudniowych, jakby z łaski mu zostawionych. Kopciuszek stanął wczoraj w nowym gmachu bardzo strojny, bardzo pewny siebie i od tej chwili on dzierżyć będzie berło pierwszeństwa w teatrze lwowskim. Nic go zdetronizować nie może — żadne względy kasowe.
Publiczność dopisała — przyszła, bawiła się, cieszyła i jesteśmy pewni, że przyjdzie zawsze, bo ta sobotnia publiczność jest specjalną w gronie ogólnej lwowskiej publiczności. To są ludzie pracy — ludzie. którzy mając przed sobą