Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dała charakterystyczną, leciutką nutę, grała wybornie, drobiazgowo i poetycznie.
Brakowało jej tylko siły, ale ten brak pochodzi z pewnej lękliwości, jaką ma zawsze w sobie p. Solska, lękliwości bardzo chwalebnej, lecz do pozbycia się koniecznej, aby charakter Vittorina porywczy był uwidoczniony.
Drugą rolą popisową jest bezwarunkowo Bentivoglio i w grze p. Feldmana rola wyszła na pierwsze miejsce w sztuce. Trudno sobie wyobrazić coś doskonalej przeprowadzonego, jak grę p. Feldmana w tej roli.
Maska, jak zbiegła z obrazu, dykcja prześliczna, pewien ton uczuciowy, komizm dyskretny — oto zalety, jakie złożyły się na tę kreację. Dość wspomnieć śliczną scenę z aktu drugiego z Vittorinem, aby zapragnąć zobaczyć raz jeszcze tego niepospolitego artystę w Bentivogliu.
Pani Siennicka wyglądała bardzo pięknie w płomienistym kostjumie, grała z dowcipem i humorem przebiegłą dziewczynę; pani Stachowicz, niepotrzebnie uczyniła swą margrabinę tak efektowną, trochę szczerości zdałoby się, a pani Stachowicz, gdy chce, ma jej spory zapas.
Pani Bednarzewska przesuwa się tylko przez scenę, a przesuwa się tak wdzięcznie, że jej kostjum pozostaje w pamięci.
Pan Tarasiewicz grał z dużym temperamentem, lecz w sposób niejednolity, a pan Węgrzyn brnął przez swoją łacinę, którą rola jego była naszpikowana, bez artystycznej prostoty.
Dekoracje były prześliczne — zwłaszcza w akcie pierwszym — kostiumy gustowne i o barwach szczęśliwie dobranych.
Całość była gładka. Przekładowi brak niestety trochę polotu. Zdaje się jednak, że wina w tem poczęści — oryginału.