Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
„Sganarel“, komedja w jednym akcie Moliera.

Każdy geniusz jest tylko człowiekiem. A w każdym człowieku tkwi jakiś ból specjalny, jakaś rana duchowa, która go żre, mimo sławy, mimo powodzeń, które zdają się róże słać mu pod stopy. I taki ból najczęściej przebija się w jego dziełach, przebija się mimo wszystko i nadewszystko. Jeśli płacą mu za wesołość, tak, jak właśnie Molierowi, który najczęściej sztuki swe tworzył na zapotrzebowanie, to pisze on „wesoło“, i postaciom przez siebie na scenę wyprowadzonym śmiać się każe. Nagle coś się w piszącym targnęło. Rana nigdy niezagojona zabolała znowu, łzy popłynęły, spłynęły na pióro i oto — w wesołość, pustotę, w śmiech. wmieszał się smutek bezbrzeżny, jakby dalekie łkanie... Lecz oto cały parter wykwintnych panów w perukach, aksamitach i pasowych obcasach, czeka. Król­‑protektor czeka, faworyta królewska się niecierpliwi. Dziś Molier — ma dać farsę, śmieszną, ucieszna, wesołą. — i Molier daje taka farsę, wikła sytuacje, każe zdradzonemu mężowi być głupim tchórzem, każe żonie być niesłusznie posądzoną dobrą kobietą, każe, aby się wszystko dobrze skończyło ku uciesze dworu i publiczności. Lecz owa łza, ów ból, owa rana — pozostała i dlatego naprzykład ów Sganarel, to nie prosty, ordynarny głupiec, to mąż zdradzony, to uosobienie owej ofiary, na którą spada niesława z pustoty żony i w słynnym monologu Widać owo szarpanie się Mo-