Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

intrygi, niemniéj przeto miłość jego własna czuła się przyjemnie podnieconą. Tém więcéj zatém rozumiał nagłe kontrasty, w jakie bezustannie rzucała go fantastyczność panny Dobrojowskiéj.
Mając niezmiernie impulsywny charakter, przejmował mimowoli ową nierówność postępowania i jak piłkę odbijaną rzucał ją na głowę matki i Teci. Lecz teraz były to już razy bolesne i kobiety zaczynały cierpiéć dlużéj i silniej. On — pogrążony w swym egoizmie ładnego narcyza — pół chłopca, pół dziewczyny, nie wiedział nic, wiedziéć nie chciał, włócząc się teraz po ulicach, po kątach mieszkania, milczący, to znów nadmiernie i głupio gadatliwy, wyszukując powodów do gderania, do złości — lub przeciwnie, objawiając nagle jakieś radosne uniesienia, które zakrawały na początki ataków nerwowych.
Wielohradzka z trwogą śledziła ten dzwoniący spazmatycznym śmiechem głos w powietrzu.
Ojciec Tadeusza był człowiekiem niezmiernie nerwowym; dziecko odziedziczyło poszarpane struny nerwów po ojcu. I był w tym chłopcu cały prąd wieku wspaniałego i cudownego w swych nierównych wątpliwościach, lecz prąd ten płynął głupio, smutno, bezwiednie, w ciele ładnéj lalki koryto swe żłobiąc. Był to okaz „schyłkowca”, bardzo prosty, naturalny i nieskomplikowany — zwyczajny nerwowiec o duszy kobiecéj, z odcieniem silnego egoizmu ładnego mężczyzny, romantyk i fantasta, lubiący wojownicze le-