Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czasu do czasu, z trwogą patrząc na ziemię, mówi:
— Przejechało trzech jeźdźców... Konie podkute... Widocznie żołnierze...
Wkrótce jednak uspokaja się, ponieważ widzi, że ślady poszły gdzieś wbok, a później zawróciły.
— Dalej nie pojechali! — oznajmia nam Przeździecki, chytrze się uśmiechając.
— Szkoda! — mówimy mu. — W towarzystwie podróż byłaby weselsza.
Lecz chłop głaszcze swoją powichrzoną brodę i śmieje się. Widocznie nie wierzy nam.
Przejechaliśmy przez kopalnię złota, w nowych czasach urządzoną przez Amerykanów podług przepisów współczesnej techniki. Bolszewicy zrabowali to przedsiębiorstwo, wywieźli złoto, zapasy i nawet niektóre części budynków, pozostawiając kopalnię prawie zrujnowaną, głuchą i nieczynną.
Niby sztandar sowieckiej Rosji, na pagórku stała spalona cerkiew ze zdartą dachówką i krzyżem zrzuconym.
Głodna rodzina stróża pędzi tu samotne i smutne życie, narażona na stałe niebezpie-