Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

państw surowo karze ten system. Myślałem jednak, że prawodawcy i moraliści nie będą zbyt surowi dla mieszkańca nory pod korzeniami obalonego drzewa w tajdze syberyjskiej, samotnika, który ośmielił się przekroczyć ich racjonalne zarządzenia, a zresztą, wtedy ryba o czerwonym grzbiecie była dla mnie ważniejsza od prawników w togach, beretach lub frakach.
Więc zacząłem działać. Najpierw zrąbałem większą ilość cienkich brzóz i osik i zacząłem budować płot poprzez rzekę, wbijając zaostrzone drągi w dno lub umocowując je pośród kamieni łożyska i, przeplatając cienkiemi gałęziami. Po dwóch dniach uciążliwej pracy w lodowatej wodzie płot mój był ukończony. Widziałem, że około tej nieoczekiwanej przeszkody gromadziły się wielkie ryby i coraz to więcej ich przybywało. Okazywały oznaki żywego zakłopotania, dotykały głowami płotu, odpływały i znów zawracały. Nareszcie zaczęły czynić usiłowania, by przeskoczyć tę przeszkodę. Wtedy często widziałem olbrzymie srebrne ryby o czerwonych grzbietach i ogonach, długie na metr i więcej, wyskakujące z rozpędem z wody, uderzające sprężystemi ciałami o ścianę z gałęzi