Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/425

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

straśnie«. Albo też: »Ja ta ś nim kumoter«. »A kogożeście trzymali?« pyta jeden z góralów. »Eć wej, worecek we młynie, kie mie baba po mąke posłała, kie jom młynarz do worecka suł, haj!....« Pewnej góralce zachorował syn, pobiegła więc prosić Chałubińskiego, żeby go odwiedził. Deszcz padał jak z cebra, a wysłany Sabała po budkę nie mógł jej znaleść. Lekarz wypytał się o objawy choroby, a gdy zmiarkował, że niebezpieczeństwo w zwłoce nie grozi żadne, mówił: »Poczekajmy, może się przecie skończy ta lejba«. »O, ono się skończy« rzekł Sabała, »bo straśnie pilno leje... Ono ino, prosem piknie ik wielkomozności, niekze idom. Cuhe im dom, to sie odziejom. A kie horość przysła, to ono ta trza jom wygnać, bo i śmierzć bedzie kajsi nie prec. Będzie koło wędłów zajezdzać. Ony, to dom jest siostry, a śmierzć to straśnie wartka baba, haj!« Odział własną cuchą lekarza, a sam, przewróciwszy serdak do góry kudłami, suwał lekko po błocie przodem i mruczał pod nosem: »Ono, ja tak uwazujem, co sie musiało gazgostwo w niebie popsuć abo jako?...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Teraz obaj spoczywają na zakopiańskim cmentarzu, w najbliższem sąsiedztwie, księdza Stolarczyka i Bronisława Dembowskiego. Przechodząc około tych czterech mogił, doznaje się dziwnie rzewnego uczucia, bo są to groby czterech najwybitniejszych osobistości Zakopanego, groby ludzi, którzy stworzyli dzisiejsze Zakopane, a którzy już dziś stają się jego postaciami legendowemi. Chałubińskiemu zostanie na zawsze przydomek »króla tatrzańskiego«; ksiądz Stolarczyk, jako pierwszy proboszcz w Zakopanem, śmiało może być uważany za apostoła górali, który im przyniósł światło chrześcijaństwa[1]; pamięć Dembowskiego nie zaginie, dopóki Podhale będzie się zabudowywało w stylu zakopiańskim, którego on — obok Witkiewicza i Matlakowskiego — był głównym propagatorem; a o Sabale utworzy się mit, w którym ten genialny gawędziarz­‑poeta opromieni się aureolą tatrzańskiego Homera. Pokolenia będą następował}’ po pokoleniach, a o tych czterech mężach, dopóki ludzie będą jeździli do Zakopanego, legenda

  1. Przed księdzem Stolarczykiem nie uważali np. górale za coś Panu Bogu ubliżającego, gdy sobie w kościele »fajeckę« zapalił i »pacierz na koronce mówił«. Jeśli zaś nie palili w kościele, to sobie za to niejeden »na odchodnem od lampasa przed wielgim ołtarzem zapalił i seł do pola kurzęcy«. Stopka, Sabała, 47.