Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o pani marszałkowej de l’Hôpital, niegdyś praczce z Grenoble[1], z którą podobno wszedł nawet w tajemne śluby, i o zaspokojeniu swoich niezliczonych wierzycieli, którzy mu nie dawali chwili spokoju. Mieszkał w opactwie, w otoczeniu zakonników, którym nie mógł się stawiać za przykład do naśladowania, po kościołach przesiadywał z upodobaniem, odwiedzał okoliczne klasztory, brał udział w procesyach, zaglądał do Karmelitów bosych, słuchał kazań, często się spowiadał i przystępował do komunii, a mimo to prowadził życie świeckie zupełnie, w którem rozpustne miłostki były najulubieńszą rozrywką, a kło­poty pieniężne i długi zatruwały to hulaszcze i wcale nie po­ważne życie exkróla, piastującego godność kardynalską.

  1. O stosunku Jana Kazimierza z panią de l’Hôpital przytacza sporo interesujących szczegółów Dr. Wiktor Czermak w cyt. dziele. Była to dama trochę dwuznacznej sławy. Wyszła ze sfer najniższych (jak tyle kochanic Ludwików XIV i XV). Jako Marya Mignot, praczka z Grenoble, zawdzięczając swej niepospolitej piękności, tak się spodobała jakiemuś radcy parlamentu z Delfinatu, że się z nią ożenił. Ożenił się i umarł wkrótce, a powabna wdówka, uspokoiwszy się po stracie swego pierwszego małżonka, po którym z pewnością nie rozpaczała bardzo, w krótkim czasie została — marszałkową Francyi, bo i pan marszałek de l'Hôpital tak się zakochał w pięknej wdówce, że nie bacząc na jej niskie pochodzenie, ożenił się z nią. Ale i ten drugi mąż niedługo cieszył się swoim szczęściem, a raczej cieszył się niem tak bardzo, że z radości umarł w roku 1660, pani marszałkowa zaś, choć wdowa po dwóch mężach, była tak piękną jeszcze, że jako kobieta trzydziestokilkoletnia potrafiła w sobie rozkochać niemłodego już Jana Kazimierza, który ledwo przyjechał do Paryża, zaraz uległ czarowi pięknej mar­szałkowej, a uległ tak dalece, iż zdaje się nie ulegać wątpliwości, że się z nią ożenił.
    Ale myliłby się, ktoby przypuszczał, że sędziwy król był wrażliwy tylko na wdzięki pani de l’Hôpital. »Panna de Vaudy należy także do jego przyjaciółek (pisała o nim pani de Sc... d. 14 września 1672 do hr. de Bussy). Jeżeli powiedział panu, że nie myśli o księżnej Palatynowej, nic to nie znaczy...« Z innego listu tejże pani de Sc... okazuje się nadto, że król »nie pogardzał towarzystwem dam, które mu podobno względów nie sczczędziły, zakochane w jego — kosztownościach«. »Król polski (pisze pani de Sc...) interesuje tu żywo nasze damy. Ma kosztowności, które dla nich wszystkich są ponętą, i chociaż nie młody, ani piękny, ani nawet bardzo dowcipny, jest przecie wielce poszukiwanym, bo od czasu pańskiego wyjazdu kobiety jeszcze mniej, niż dawniej, mają skrupułów, gdy chodzi o zrobienie pierwszych kroków ku koronom«.