Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

krew już grać zaczynała. Czuliśmy, że lada chwila już się powściągnąć nie będziemy mogli i...
— Katorga wpieriod! — groźnie po raz wtóry krzyknął Pierepielajew, tupiąc nogami i wygrażając pięściami.
Tego już było dosyć. Rzuciliśmy się wszyscy naprzód, ale z takim impetem, że odważny pijaczyna umknął, krzyknąwszy żołnierzom: „wziąć ich!“
I „wzięto“ nas. Żołnierze otoczyli nas, rozległy się uderzenia kolb, aż w piersiach dudniało, odpowiadaliśmy pięściami... I „wzięto“ nas, wepchnięto do przedsionka, ale dalej — ani rusz... Po schodach, w górę, pchać kolbami nie sposób. Stanęliśmy zwartą masą i nie daliśmy się dalej poprowadzić.
Pierepielajew otrzeźwiał... Wyszedł z kancelarji, chciał coś powiedzieć. Nie dano mu...
— Precz! Podlec! Niegodziwiec!
Umknął. Zastąpił go staruszek, naczelnik więzienia.
— Przecież tu stać nie możecie, panowie! Idźcie do cel... Ułoży się to jakoś...
— Nie! Dopóki nie przyjdzie gubernator — nie pójdziemy!
Dano znać vice-gubernatorowi. Gubernatora wówczas chwilowo nie było w Tomsku.
Przyjechał. Z początku postawił się ostro, ale