Strona:Feliks Gwiżdż - Fale.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dziś albo nigdy.

Karolowi Adwentowiczowi.
Dziś, albo nigdy. Przedemną mrok głuchy
i noc bez końca —
i nie wywalczę ni sobie ni wam
dnia, coby mroki rozświetlił i noc.

Dziś, albo nigdy. Walczyłem, jak chłop,
którego dziecku chleba kęs ostatni
nieprawe brały ręce — —
i upadam...

Na brzeg mię pusty przypędziły losy
i siedzę tutaj sam i patrzę w próżną dal,
a morza warkot pieni się i wyje
i bałwanami wali o mój brzeg —
i śmiechem dzikich skał, idących w nieba strop,
biczuje moje serce...


Ha ha! jak siecze, jak pali ten śmiech,
jak burzy krew stygnącą! —


...Wszak to ja górom przysięgałem czarnym
iść i wojować i wracać zwycięscą,
słońca zapalać i rozpraszać mroki,
prostować ścieżki,
w bolu się odradzać,
zwiastunem Dobra być — —
to ja...