Strona:Feliks Gwiżdż - Fale.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Z tęsknoty.

Pisałem do was listy —

—   —   —
W noce jesienne, tak smutne,
przy okniem siadał i patrząc w mrok ulic,
jak obłąkaniec szukałem was, skały,
Tatry podniebne — —
i pozdrowienie słałem wam we łzach,
w serdecznych, biednych uśmiechach nędzarza,
i długie, długie, gorące, jak słońce,
ciche, jak poszum gibkich drzew w południe,
pisałem do was, Tatry, smętne listy...

W jednym pytałem się,
jako tam teraz, na jesieni,
po halach wiatry gonią —
jako tam teraz, na jesieni,
smereki śmigłe szumią — —
jak w stawach i jeziorach
rozbite dzwony dzwonią?

Pytałem się,
czy kosodrzewin las, jak drzewiej,
chce się ku szczytom waszym dostać —
czy gencjany na polanach,
jak dawniej, uśmiechają się?
czy mają takie same ładne,
ciche oczątka zadumane,