Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wisam westchnął i wzruszył ramionami z niechęcią. Więc to w takiej dziurze chował się spadkobierca tylu dóbr magnackich, przyszły posiadacz i pan pałaców, zamków, ten, który w swych ręku miał zgromadzić fortuny kilku znakomitych rodów, dobra dziedziczne Dorincourt, Wyndham, Cholworth i wiele, wiele innych? Pan Hawisam czuł się niejako osobiście upokorzonym, jako umocowany głowy tego wielkiego rodu; takiegożto nędznego spadkobiercę miał wprowadzać w dumne progi starego zamku hrabiowskiego?
Katarzyna zaprowadziła gościa do saloniku na dole. Prawnik obejrzał się dokoła, zawczasu przygotowany był na to, że mu się nic podobać nie może, po chwili jednak zmienił cokolwiek zdanie. Sprzęty skromne i niekosztowne odznaczały się jednak dobrym smakiem. Nic tu nie było rażącego, niestosownego, a niektóre ozdoby, widocznie robota zręcznych rąk kobiecych, mogłyby w najświetniejszym salonie być na miejscu.
— Ho, ho! wcale to nieźle wygląda. Kapitan zapewne sam urządzał mieszkanie.
A w tem pani Errol weszła do pokoju i prawnik nie małego zdziwienia doznał na jej widok, wcale co innego sobie wyobrażał. Gdyby nie był prawym Anglikiem, panującym nad każdem wzruszeniem wewnętrznem, byłby się zdra-