Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dokąd? Dokąd? — jął skwapliwie dopytywać się Rumeur.
Korespondent spojrzał na niego pogardliwie i mruknął:
— Do Panteonu!
Rumeur zrozumiał szyderstwo i zaczął krótkiemi raczkami głaskać się po spoconej, czerwonej łysinie.
— Chodźmy do mnie, musimy porozmawiać poważnie, — mruknął.
— Ja rozmawiam tylko poważnie! — odpowiedział Nesser, idąc za nim.
We wspaniałym gabinecie naczelnego redaktora przybyło kilka mahoniowych antyków i nowy portret.
— Polegałem zawsze na panu, na jego takcie i wyczuciu rzeczywistości — zwrócił się Rumeur do korespondenta tonem wyrzutu. — Wszystko, co pan kiedykolwiek napisał, — drukowałem, nie czytając nawet. Każde słowo pana było dla mnie święte, nie podlegające krytyce. Tymczasem feljetony z Rosji, nacechowane beznadziejnym sceptycyzmem i zarzutami, skierowanemi przeciwko najpotężniejszemu aljantowi Francji, przysporzyły mi przykrości bez miary. Wdała się w tę sprawę ambasada rosyjska i wojenna misja, wzywano mnie do sztabu i, jak żakowi, kiwano palcem pod nosem. Niewiele brakowało, żeby zamknęli mój „Hałas“! W taką to chryję wpakowałeś mnie, drogi Henryku!
— Nie zamknęli jednak, jak widzę! — zauważył korespondent. — Musi pan wiedzieć, że mój raport, ostrzegający dowództwo przed zbytniemi nadziejami na Rosję, dowodził wybuchu nieuniknionej rewolucji przeciwko carowi, a potem wojny domowej