Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ojcem, jego wyrzuty, że syn nie lgnie do pracy ciężkiej i jak wreszcie pierwszego dokonał „hołownyctwa“, zabiwszy żupnika. Jął wspominać Ołeksa pierwsze rozboje w Małych Łuczkach i Łanczynie, swoje schroniska na wierchowinie, zabitych lub straconych towarzyszy, wroga swego Diduszkę, popadję Orynę z Sapohowa, która zdobycz jego przechowywała i wskazywała mu miejsce dla najpewniejszego napadu, i inną jeszcze popadję — urodziwą i zuchwałą Marusię. O niej sam ataman piosneczkę ułożył: „Zakuwała zazuleńka ta na perełeci, prysiahała diwczynońka ta na pystoleci“... Długo opowiadał Ołeksa, porwany potokiem wspomnień i tak wzruszony, że aż zdziwiło to i zatrwożyło opryszków. Umilkł wreszcie i skulony przy watrze coś mruczał do siebie, zapewne żalił się komuś, do kogo dążyła w tę noc dusza zbójnicka, która nagle miotać się w nim poczęła, tęsknicą ciemną objęta. O świcie nałożył Ołeksa czarną, łojem i smołą napojoną koszulę, stary keptar i czerwony sierak i, skinąwszy na Orfeniuka i Wasylka Bajuraka, poszedł do Jasienia, gdzie mieszkała żona atamana. Watażka pożegnał ją wkrótce i ruszył przez góry do Jamnej, do siostry i tu zanocował. Nazajutrz przedostali się do Mikuliczyna a Dobosz wpadł znienacka do chaty Moczerniuka i ciężkim tasakiem odrąbał mu głowę. Zabrawszy, co pod rękę się nawinęło, i podpaliwszy zagrodę poszli w góry. W nocy, gdy wszystko już spało, Dobosz z towarzy-