Przejdź do zawartości

Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
261
BRAMA BOGÓW

merem, inaczej — biada ci, biada potomkom twoim, miastu temu i krainie twojej od kresu do kresu. Rzekłem!
Tłumacz na głos powtórzył słowa Gobrjasza.
Zapanowało ciężkie milczenie. Zmora straszliwego niebezpieczeństwa zawisła pod sklepieniem wspaniałej, tajemniczej świątyni Emah.
Nabunaid nagle uśmiechnął się uprzejmie i odparł swobodnie:
— Zaprawdę powiadam tobie, dostojny pośle, że nie jest w obyczaju moim rozmawiać z gośćmi, przybywającymi zdaleka, przed tem, niż uraczę ich ucztą wspaniałą. Wydaję ją dziś wieczorem, a po niej otrzymasz odpowiedź Nabunaida, króla babilońskiego.
Posłuchanie było skończone i posłów odprowadzono do komnat gościnnych w pałacu środkowym, gdzie przy wejściu stały olbrzymie, wykute z czarnego bazaltu lwy, pożerające obalonego człowieka.
W obszernej komnacie siedział Gobrjasz i w zamyśleniu patrzał na tłumacza — Izraelitę, który stanął przed oknem i ogarniał wzrokiem wspaniałe gmachy „grodu królewskiego“, mrucząc monotonnie i groźnie:

— „Popamiętaj, Jahwe, Synom Edomitów dzień zagłady Jeruzalemu!
— Wszak oni to wołali: obnażcie a zburzcie to miasto do samych podwalin!
— Córo Babelu! Ty — pustoszycielko!
— Nazwę tego szczęśliwym, który ci zapłaci za czyny, na nas dokonane!
— Szczęść Boże, temu, który porwie i strzaska twe, niemowlęta o skałę przydrożną![1]

— Nienawidzisz Babilończyków? — spytał Gobrjasz.
— Rzekłeś, panie!
Czy jesteś pewien Izraelitów, Joszue?

— O tak, panie! I braci moich, i Elamitów, i Kaldi, i Arabi, i nawet wszystkich biedaków, od tej wielkiej nierządnicy zrodzonych! — zawołał. — Ludzie nasi działają wszędzie... od morza — do Sipary, od wschodu — do zachodu...

  1. Psalm 137-my, w przekładzie prof. W, Szczepańskiego, „Babilon“.