Strona:F. A. Ossendowski - Wańko z Lisowa.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rozdział I.
Strach w puszczy.

Ledwie się brzeszczyło[1] w puszczy za Wizną. Z mrocznych cieniów, czających się pośród grubych drzew, mocarnych, niby stołpy kamienne, łyskliwą, chocia jeszcze mętną pasminą majaczył Narew.
A z boru na brzeżdżeniu owego dnia przed czasem odbieżał pokój nocny i rozwiał się sen.
Czarne olchy i brzeziny, co stały, do białek wylękłych podobne, gęstwina buzin, knieja buków i brzęków o liściach-piórach, gołe pnie sosen, rozpalczone łapy rozsochatych świerków zgrzybiałych, całe skłębione w gmatwę podlasie, w oplocie brzostanu butwiejące, czaiło się obudzone i w słuch zamienione.
Bzikać przestały bąki nocne, muchy gżące i inny gnus kniejowy, moczarny i trawny; z bekowiska prysnął jeleń i zapadł do haszczy; podniósł szerokie łopaty łoś i wciągnął wiatr chrapami; mruknął niedźwiedź kudłaty, który na nocne leże bliz zimowego barłogu zapadł, uszami jął strzyc i spozierał dokoła płochliwie.

Łopotem czarnych skrzydeł zbełkotał ciemń głuszec czerwonobrewy; śmignęła ruda bielka, nurknąwszy w próchno dziupli; poczołgały się pod korzenie płazy

  1. Słownik wyrazów staropolskich mieści się na końcu książki.