Przejdź do zawartości

Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VII.
MARTWE JEZIORO WŚRÓD MOGIŁ.

Gdy minęły pierwsze wrażenia krwawego dramatu stepowego, rozpoczęliśmy nasze dalsze prace. Życie jest życiem, opłakuje ono śmierć, bywa na grobach tych, którzy odeszli, lecz ślad życia idzie inną drogą, swoją, pełną wysiłków, energji, chęci istnienia i wiedzy.
Po kilku dniach pojechałem w dalszą podróż na jezioro Szunet. Jezioro to słynęło, jako najbardziej słone, i posiadające na dnie i po brzegach gruby pokład czarnego szlamu o silnym zapachu siarkowodoru. Miałem polecenie zbadania go. Jechałem w parokonnym wózku wraz z Hakiem, który się bardzo do mnie przywiązał, widocznie tylko za to, że obchodziłem się z nim, jak z człowiekiem, jak z równym sobie.
Nie ujechaliśmy dziesięciu kilometrów, gdy spostrzegliśmy, że trawy stepowe zaczęły się zmniejszać, stawały się coraz mniej bujne i gęste, aż wreszcie pozostały tylko krzaczki o czerwonych, jakby krwią nalanych, miękkich łodygach. Były to różne gatunki Salicornia, charakteryzujące gleby przesycone solą. Potem i ta trawa znikła, i pozostał zupełnie czarny step, pokryty, jak szronem, kryształami soli. Był to tak zwany na Syberji „Sołonczak“.
W pobliżu tego martwego stepu spotkałem pierwsze stare mogiły tubylców-nomadów. Mogiły te, jak dowiódł znany etnograf i archeolog rosyjski, Adrianow, zamordowany w Tomsku przez rząd sowietów w r. 1920, są pozostałością po tubylcach Ujgurach, którzy koczowali tu jeszcze przed najściem Dżengiza-Chana.