Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ
PIĘTNASTY
NA POKŁADZIE „BOMBAY’U“

Chłopcy nie czekali nawet na kolację. Umywszy się naprędce, rzucili się na posłanie i usnęli tak twardym snem, że wcale nie słyszeli, jak szkuner ruszył dalej i, odpłynąwszy daleko od niebezpiecznych raf koralowych, zaczął się kołysać na dużej fali, zwykłej w godzinach przypływu. Obudzili się dopiero około dziewiątej rano i wybiegli na pokład.
— Wyspaliście się za wszystkie czasy! — zaśmiał się profesor Kindley, ujrzawszy chłopaków. — Idźcie teraz umyć się, zjedźcie śniadanie i przychodźcie czemprędzej, bo doktór Webb rozpoczyna połów... kiełbiów.
— Phi — kiełbiów! — skrzywił się pogardliwie Władek. — Łapałem w Rangunie