Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oszusta poczytywany będzie? Czyż nie pomścimy rzezi kremlińskiej? Czyż patrzeć będziemy spokojnie, że owe mrowie moskiewskie w siłę wzbierać pocznie, aż nam na naszej ziemi łuną w oczy zaświeci i mordem nawiedzi? Czyż bezsławnie powrócimy do naszych dworów i żalić się będziemy po niewczasie? „Co było łoni, tego nikt nie dogoni“ — mówi stara gadka, a inna znowu dodaje, iż „każde ciele znajdzie swego rzeźnika“. Tak i z Rzeczpospolitą będzie, jeśli na cielę sama się przerabia...
Hetman słuchał uważnie i rzekł cicho:
— Nie było nas — był las; nie będzie nas, będzie las...
Lisowski za głowę się porwał i zawył. Zdawało się, to wilk zgłodniały w noc zimową wyje rozpaczliwie.
Pan Chodkiewicz aż się żachnął. W oczach jego przerażenie miotać się zaczęło.
Trwało to jednak niedługo, bo pułkownik uspokoił się szybko, tylko jeszcze bardziej ponurym się stał i już na hetmana nie patrzył.
Wystawiwszy naprzód głowę i ścisnąwszy zęby, mówił:
— A ja wam powiadam: biada wam! Ja z wami ręki do tego przykładać nie będę! Gdy mnie nie było, był las, lecz, gdy ja z wojskiem przez las przejdę, tam on już nigdy nie powstanie!... Jestem infamis i infamisem pozostanę, wasza dostojność, tylko, że, gdy wy dla racji stanu, cha, cha! łaskawie pozwalacie panu Gosiewskiemu i odważnemu rycerstwu zginąć w Moskwie, gdy ze łzami i pokorą patrzeć będziecie, jak Moskale pozrywają polskie chorągwie z basztów kremlińskich i w proch i błoto je cisną, — ja tego nie zdzierżę i na to nie zezwolę! Uczynię, co mi serce nakazuje, aby Ruś postrach przed Polszczą miała i nie ważyła się porywać na nią, aby groza oręża naszego długo