Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rozdział III.
PRZED WIELKIM LOTEM.

Hetman polny litewski, Jan Karol Chodkiewicz siedział zadumany w swojej kwaterze.
Powrócił przed chwilą od Zygmunta, którego raz jeszcze na kolanach błagał, aby kazał otrąbić wsiadanego i nie zwlekając, na Moskwę ruszył.
Nie zdążył jeszcze hetman zdjąć z siebie delji i szabli odpasać. Usiadł, jak przyszedł, w głębokim fotelu i zadumał się.
Snać nie wesołe były myśli hetmańskie, bo na Wysokiem czole sławnego wojownika i wodza troska ryła brózdy głębokie.
Pan Chodkiewicz ważył w tej chwili sprawy palące, rozumiał, że od nich cała moskiewska zależy impreza. Polska zabrnęła w niej zadaleko i cofnąć się już nie mogła, bez wielkiej dla siebie szkody i ku niesławie imienia.
Hetman nie zauważył, że rękodajny pacholik dwa razy zaglądał do komnaty, lecz cofał się, spojrzawszy w pochmurne oblicze pana. Nareszcie hetman głowę podniósł, gdy drzwi po raz trzeci skrzypnęły, a pacholik przez szparę głowę wytknął.
— Co tam masz? — spytał pan Chodkiewicz.