Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niezupełnie! — zaprzeczyła. — Monarcha i wiara pozostają potężnemi hasłami dla tego kraju.
Odpowiedział natychmiast:
— Ludwik XVI długo zostawał bożyszczem dla tłumu, a w pewnej chwili ten sam tłum pozbawił go głowy, droga pani! Są to rzeczy nie tak bardzo nietykalne, jak się wydaje... To samo z wiarą! Poganie obalali swoje bałwany z drzewa, kamienia i złota, współczesne zaś kościoły same dopomagają do obalenia chrześcijaństwa!
— Co pan mówi?! — żachnęła się przerażona.
— Kapłani, błogosławiący na wojnę i mord, podrywają autorytet kościoła i pozbawiają uroku naukę miłującego wszystkich Chrystusa! — mruknął reporter, ciskając papieros do stojącej w kącie spluwaczki. Po chwili począł się żegnać.
— Muszę już wracać do domu! — rzekł, patrząc na Iwonę.
Nic nie odpowiedziała, jakgdyby nie słysząc jego słów, i snuła dalszy ciąg przerwanej rozmowy:
— Te myśli przychodziły mi do głowy, ale odrzucałam je, bo przerażały mnie... Co wtedy będzie z Francją?!
Milczał.
— Musimy zwyciężyć wroga! — zawołała namiętnie.
— Musimy... — potwierdził cicho.
— Tak — musimy! Niemcy niosą z sobą prawo pięści i jarzmo niewoli myśli! — zawołała jeszcze goręcej.
— Nie! — zaprzeczył z zimnym śmiechem. — Nie dlatego! Niemcy cierpią tak samo, jak Francja i Belgja. Tam też gorzko płaczą matki osierocone,