Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na które spadnie deszcz. A przytem łatwiej było znosić widok trumny ojca, zasuwającej się coraz bardziej w mglistą dal, niż gdyby trzeba było patrzeć na ten sam orszak, skąpany w promieniach roześmianego słońca.
— Hm, trzeba przyznać, że pogrzeb był bardzo uroczysty — rzekła Helena Greene, stojąca przy niej. — Wszystko zostało załatwione bez oglądania się na koszt. Jeżeli twój ojciec spogląda na to z nieba, Emilko, pewna jestem, że jest zadowolony.
— Ojca niema w niebie — odrzekła Emilka.
— Boże miłosierny! Cóż za dziecko! — Helena nie mogła wymówić ani słowa więcej.
— Ojca jeszcze tam niema. Jest dopiero w drodze. Powiedział, że będzie czekał cierpliwie, aż ja umrę także, ażebym mogła go dogonić. Mam nadzieję, że umrę niebawem.
— Tego nie wolno sobie życzyć, to jest bardzo zła myśl — łajała ją Helena.
Kiedy już ostatni członkowie orszaku zniknęli z oczu, poszła Emilka zpowrotem do saloniku, wyjęła książkę z bibljoteki i padła na fotel na biegunach. Kobiety, które sprzątały mieszkanie, zadowolone były, że dziecko siedzi spokojnie i nie przeszkadza.
— Dobrze, że ona umie czytać — rzekła pani Hubbard — niektóre dziewczynki są mniej grzeczne... Jennie Hood tak płakała i kwiliła, gdy chowano jej matkę... Hoodowie są wszyscy tacy uczuciowi...
Emilka nie czytała. Rozmyślała, że Murrayowie przyjadą zpowrotem po południu. Wiedziała również, że losy jej rozstrzygną się wówczas. „Rozpatrzymy to po przyjeździe z pogrezbu”, powiedział wuj Wallace po śniadaniu. Jakiś instynkt mówił jej, że to o nią

50