Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niezrozumiana, otwierała serduszko przed ojcem, tak gorąco ukochanym i kochającym ją za życia tak wyłącznie, tak mądrze. Ciotka Elżbieta uważała, że ma prawo znać wszystkie myśli, czyny i zamiary swej wychowanki. Przeczytała listy i dowiedziała się, jak na nią patrzy Emilka, na nią, Elżbietę Murray, bezwzględną autokratkę, której nikt nie śmiał nigdy powiedzieć ani jednego słowa niepochlebnego o niej samej. Takie doświadczenie jest równie gorzkie, gdy się ma lat 60, jak w wieku lat 16. Gdy Elżbieta Murray składała ostatni list, ręce jej drżały, drżały z gniewu, ale na dnie jej duszy był nietylko gniew, było jeszcze coś innego, mało jej znanego.
— Emilko, ciotka Elżbieta życzy sobie mówić z tobą, czeka w saloniku — rzekła ciotka Laura, gdy Emilka wróciła od pani Kent, gdzie bawiła się z Tadziem. Ton ciotki Laury, jej spojrzenie pełne wyrzutu, ostrzegały Emilkę, że dzieje się coś niepomyślnego. Emilce do głowy nie przyszło, co tu zachodzi, nie przypominała sobie, szukając najskrupulatniej, żadnego przewinienia popełnionego w ciągu ostatnich dni, któreby przytłaczało jej sumienie. Nie mogła się domyśleć, dlaczego jest wezwana przed trybunał ciotki Elżbiety. Bo dla przyczyn sobie tylko znanych odbywała ciotka Elżbieta wszelkie sądy nad bliźnimi w tym właśnie saloniku. Może instynktownie odczuwała, że wiszące dokoła portrety zmarłych Murrayów są jej tarczą i podporą moralną poniekąd, są jej sprzymierzeńcami. Z tej samej przyczyny niecierpiała Emilka tego saloniku. Czuła się tam zawsze, jak mała myszka, otoczona wielkiemi kotami.
Emilka przebiegła przez hall i weszła do saloni-

375