Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nego dziecka. Czyniło ono wrażenie, że lada moment skoczy na nią, aby ją gryźć i drapać.
— Daj mi te wiersze, Emilko — rzekła niepewnym tonem.
— Nie dam — rzekła Emilka porywczo. — One należą do mnie. Nie ma pani do nich prawa. Pisałam je podczas rekreacji, nie przekroczyłam żadnych reguł. Pani zaś... — tu Emilka spojrzała niechętnie w zimne oczy panny Brownell — pani jest niesprawiedliwą, despotyczną osobą.
Panna Brownell wróciła na swoje miejsce.
— Przyjdę dzisiaj do Srebrnego Nowiu, w ciągu popołudnia, Emilko, ażeby powiedzieć o tem twojej ciotce Elżbiecie — rzekła.
Zrazu była Emilka zbyt zgorączkowana, zbyt ucieszona ocaleniem swych ukochanych poezji, aby się zastanawiać nad tą pogróżką. Dopiero gdy uniesienie minęło, ogarnął ją strach. Wiedziała, że czeka ją przejście nielada. Ale w żadnym razie nie odda swych poezji, ani jednego poematu nie poświęci, bez względu na to, co z nią zrobią. Wróciwszy do domu, pobiegła natychmiast na strych i ukryła wiersze we wnętrzu starej otomany.
Na płacz jej się zbierało bezustannie, ale zwalczyła łzy. Panna Brownell przyjedzie, a panna Brownell nie powinna jej zobaczyć z zaczerwienionemi powiekami. Ale w sercu tem bardziej odczuwała piekący ból. Jej utajona świątynia została odkryta i zbeszczeszczona, shańbiona. Niestety! Najgorsze przejście czeka ją dopiero, tego była pewna. Ciotka Elżbieta niechybnie stanie po stronie nauczycielki. Emilka wzdrygała się przed tą ciążącą nad nią grozą sądu najwyższej instan-

211