Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciadle. My jesteśmy przyjaciółkami od niepamiętnych czasów, wszak prawda?
Emilka - z - poza - zwierciadła posyła dłonią pocałunek Emilce - w - zwierciadle — i znika.
Królowa Wichrów czeka na nią za drzwiami, kołysząc trawą, rosnącą pod oknem saloniku, potrząsając rozłożystemi gałęziami Adama i Ewy, szepcząc coś na ucho krzewom, łając Wyniosłego Świerka.
Emilka od tak dawna nie była na przechadzce, że wręcz szaleje z radości. Zima była burzliwa, spadło tyle śniegu, że nie wolno było wychodzić z domu. Kwiecień był miesiącem dżdżu i wiatru. Tak więc w ten wieczór majowy czuła się jak więzień, wypuszczony na wolność. Dokąd pójść? Czy w stronę miasteczka, czy na przełaj przez pola? Emilka wybrała to drugie.
Szła w kierunku zeschłych świerków, na skraj rozległego, stromego pastwiska. Tam było ustronie, wyczarowane przez magiczne moce. Tam doznawała nieznanych nikomu rozkoszy, pełni radości ze swego pierworodztwa. Ktoby był widział Emilkę sunącą przez nagie pole, nie byłby jej zazdrościł bynajmniej. Była drobna, blada, biednie odziana: chwilami drżała z zimna w swym lekkim żakieciku: a jednak niejedna królowa oddałaby chętnie koronę za jej wizje, za jej cudne marzenia. Brunatne, zdeptane trawy pod jej stopami były aksamitem. Stary, pogięty, skarłowaciały świerk, pod którym odpoczęła przez chwilę, patrząc w niebo, był marmurową kolumną w pałacu bogów: odległe, mglisto się rysujące pagórki były fortami, strzegącemi cudownego grodu. A towarzyszyły jej w tej wędrówce wszystkie Dobre Wróżki okolicy, bo tutaj wierzyła w dobre duchy, w owe czarodziejki w białych szatach i

11