Strona:Emilka dojrzewa.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ją studjowanie twarzy ludzkich wśród liczniejszych zgromadzeń. To było takie zajmujące, odcyfrowywać te różne twarze i czytać w nich historję ich życia, wypisaną na każdej fizjonomji pismem dostępnem dla wtajemniczonych tylko! Każda istota ma swoje życie wewnętrzne, swoje przeżycia, o których nikt nie wie, prócz danej osoby i Boga. Inni mogą się tylko domyślać, a Emilka lubiła właśnie to odgadywanie. Czasami zdawało jej się, że jest to więcej, niż zgadywanie, że w niektórych momentach intensywnego napięcia ona wnika w obce dusze, w ich ukryte motywy i namiętności, takie, o których niejednokrotnie sami zainteresowani nie wiedzieli. Dla Emilki było zawsze trudnem zadaniem oprzeć się pokusie tej gry psychologicznej, jakkolwiek doznawała za każdym razem niemiłego uczucia, że popełnia niedyskrecję. Co innego wznosić się na skrzydłach fantazji w świat wyśniony, całkiem odmienny od rzeczywistego, świat cudnej, nadziemskiej piękności; tam nie było powodu do wahań i do powątpiewań. Ale podsłuchiwać, korzystając z chwilowego niedomknięcia drzwi, zaglądać do niedość pilnie w danej chwili strzeżonego skarbca serca i duszy, to było coś, co przyprawiało ją stale o poczucie mocy i o wyrzut sumienia zarazem. To było coś zakazanego, coś świętokradczego. Ale Emilka nie była pewna, czy zdoła kiedykolwiek oprzeć się tej pokusie, zawsze zaglądała przez te niedomknięte drzwi duszy ludzkiej do serc bliźnich i dostrzegała tam wiele rzeczy, zanim sobie uświadamiała, że to czyni. Były to niemal bez wyjątku rzeczy straszne. Tajemnice rzadko kiedy nie są straszne. Piękna nie kryje się przeważnie, ukrywa się tylko brzydotę i ułomność.

53