Strona:Emilka dojrzewa.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zawsze gniewają mnie zwroty sarkastyczne. Potem żałowałam, że dałam się unieść złości, ale żałowałam nie dlatego, że to było źle, lecz dlatego, że to było głupie i niegodne. Zdaje mi się, że to nie jest prawdziwa skrucha.

Co do moich dobrych uczynków, to dzisiaj spełniłam ich dwa. Ocaliłam dwa istnienia. Nieznośnik porwał ptaszka, a ja mu go odebrałam. Pofrunął natychmiast i widziałam, że jest szczęśliwy. Po południu poszłam na strych i zastałam tam mysz w pułapce. Właściwie nie cała myszka wpadła do pułapki, tylko nóżkę jej przytrzymała sprężynka. Biedactwo leżało, bezsilne, wyczerpane daremną walką. Tak żałośnie patrzyła swemi czarnemi oczkami! Nie mogłam znieść tego widoku i uwolniłam ją, a ona bardzo chyżo uciekła, chociaż miała zranioną nóżkę. Nie jestem zupełnie pewna, czy to był dobry uczynek. Wiem, że był dobry z punktu widzenia myszy, ale coby powiedziała ciotka Elżbieta?

Dzisiaj wieczorem ciotka Laura i ciotka Elżbieta czytały i paliły stare listy. Czytały je głośno i komentowały je, a ja siedziałam w kąciku i cerowałam pończochy. Listy były bardzo zajmujące, dowiedziałam się mnóstwa rzeczy o Murrayach. Czuję, że jest to wielkie szczęście należeć do takiej rodziny. Nic dziwnego, że mieszkańcy Czarnowody nazywają nas „ludem wybranym”, chociaż oni mówią to w sensie niepochlebnym. Zdaję sobie sprawę, że powinnam stanąć na wysokości tradycyj rodzinnych.

Dzisiaj otrzymałam długi list od Deana Priesta. Spędza zimę w Algierze. Pisze, że wraca w kwietniu i zamieszka ze swą siostrą, panią Alfredową Evans

24