Strona:Emilka dojrzewa.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

egzaminów. Istotnie nie należała do owych czterech uprzywilejowanych, na których piersiach błyszczały gwiazdki uznania profesorów. Ciotka Ruth wypominała jej to przez szereg tygodni. Ciotka Ruth była zdania, że nazwisko Murrayów poniosło porażkę niemałą w osobie Emilki i tego jej nie mogła przebaczyć. Emilka ze swej strony czuła, że Nowy Rok zaczął się dla niej pod niefortunną gwiazdą. Pierwszy miesiąc tego roku był tak smutny dla niej, że i później nie lubiła wracać do niego myślą. Była samotna i opuszczona. Ilza nie mogła jej odwiedzać. Ona chodziła do Ilzy, ale żądło tkwiło, jad był zaszczepiony i przepaść między niemi pogłębiała się z każdym dniem niemal. Ilza wciąż nie dawała po sobie poznać niczego. Zresztą nigdy prawie nie były same. Pokój Ilzy zawsze był przepełniony dziewczętami, pełno tu było gwaru i śmiechu i żartów. Było to wszystko niewinne i nawet miłe, ale takie różne od cichej zażyłości, jaka łączyła obie przyjaciółki za dawnych, „dobrych czasów.” Dawniej umiały przegawędzić kilka godzin, we dwie, albo też nie mówić ani słowa i czuć się idealnie szczęśliwemi. Teraz nie było już czasu na takie milczenie. Kiedy zdarzało się, że były same, obie szczebiotały wesoło i gorliwie, jakgdyby każda bała się w duchu, że przyjdzie chwila milczenia, która zdradza tajemnice duszy ludzkiej.

Serce Emilki krwawiło z żalu za utraconą przyjaźnią. Co noc wylewała obfite łzy w poduszkę. Ale była bezsilna: nie mogła wygnać z serca dręczących ją wątpliwości. Nie zaniechała najsumienniejszych wysiłków w tym kierunku. Codziennie powtarzała so-

159