Strona:Emilka dojrzewa.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lepszą cząstką bez przymieszki codzienności i szarzyzny. Muszę mieć jedną chociaż taką suknię w życiu! I do tego jedwabną halkę i jedwabne pończochy!

Ilza ma teraz jedwabną sukienkę, jasno czerwoną. Ciotka Elżbieta mówi, że dr. Burnley ubiera Ilzę za staro i za bogato, jak na dziecko. Ale on chce jej wynagrodzić ten długi okres czasu, kiedy wcale jej nie ubierał. (Nie mam na myśli, że Ilza chodziła nago, ale byłaby mogła i tak chodzić, gdyby to było zależało wyłącznie od jej ojca). Teraz on robi wszystko, czego ona zapragnie i ustępuje jej na każdym kroku. Ciotka Elżbieta powiada, że to bardzo źle dla niej, ale bywa, że zazdroszczę Ilzie troszeczkę. Wiem, że to nieładnie, ale nie mogę nic na to poradzić.

Dr. Burnley pośle Ilzę niebawem do Wyższej Szkoły w Shrewsbury, ale potem dopiero pojedzie ona na poważne studja do Montrealu. Dlatego głównie jej zazdroszczę, nie z powodu sukni jedwabnej. Chciałabym, żeby ciotka Elżbieta i mnie pozwoliła pojechać do Shrewsbury, ale obawiam się, że ona nigdy się na to nie zgodzi. Ona uważa, że nie może mnie puścić na krok od siebie, ponieważ moja matka uciekła. Ale nie powinna się bać o mnie: ja nigdy nie ucieknę. Postanowiłam, że zamąż nie wyjdę. Ja poślubię sztukę.

Tadzio chciałby pojechać do szkoły do Shrewsbury, ale matka mu nie pozwala. Nie dlatego, iżby się bała, że on ucieknie, ale dlatego, że kocha go zanadto, aby się z nim rozstać. Tadzio chce zostać artystą, a pan Carpenter mówi, iż on jest genjuszem i powinien spróbować szczęścia. Ale każdy boi się mówić z panią Kent. Ona jest drobną kobietą, nie wyższą ode mnie, doprawdy, a jednak wszyscy się jej bo-

11