Strona:Emilka dojrzewa.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziś otrzymałam list od Deana. Jest w Egipcie, wśród ruin świątyń starych bogów, wśród grobów faraonów. Widzę ów dziwny kraj jego oczami, cofam się wraz z nim o całe lata wstecz, co mówię! o całe stulecia. Poznałam magiczny urok tych krajów. Stałam się na chwilę Emilką z Karnaku, albo Emilką z Teb, a przestałam być Emilką z Shrewsbury. Ten dar posiada Dean i tylko on jeden!

Ciotka Ruth zażądała koniecznie, żebym jej pokazała jego list. Po przeczytaniu orzekła, że jest on bezbożny.

Ten przymiotnik nie byłby mi nigdy przyszedł na myśl.

· · · · · · · · · · · ·
21 października 19...

Weszłam dziś na wzgórze, które widać z mego okna i na szczycie doznałam wielkiego zachwytu. Sam fakt osiągnięcia jakiegoś szczytu sprawia człowiekowi taką ogromną przyjemność! Widok stamtąd jest rozległy i bardzo ładny. Zapomniałam o wszystkiem, o ciotce Ruth i jej wścibskości, o Ewelinie Blake i jej pretensjonalnym tonie, o kołnierzu królowej Aleksandry, słowem, o wszystkiem, co nie jest pomyślne w mojem życiu. Piękne myśli cisnęły mi się do głowy, zbiegały się jak ptaki. To nie były moje myśli. Jabym nie umiała pomyśleć czegoś tak cudnie miłego. One pochodziły od kogoś innego.

Wracając, usłyszałam nagle śmiech, pochodzący ze szczytu świerka przy mojem oknie. Stanęłam jak wryta. Wiedziałam, że to nie jest ludzki śmiech, a

133