Strona:Elwira Korotyńska - Dzielna Basia.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a potem i żołnierz, który legł wkrótce, chrapiąc przeraźliwie pod murem.
Pusto było i cicho, ani żywego ducha widać nie było. Wszyscy ukryli się po domach, drżąc przed siłą zaborców.
Mała, drobna kruszyna przemknęła się przez otwór i boso, małymi stopkami przebiegła odległość niewielką do sklepu.
Zdumienie rozlało się po twarzy sklepikarza, gdy ujrzał maleństwo, tak odważnie porzucające domowe progi, zwłaszcza, iż wiedziano, że dom ich szczególnie strzeżony, przy nim bowiem ów nieszczęsny obłąkaniec rzucił kamieniem w konia niemieckiego oficera.
— Dziecko, jak mogłaś? A toć spo-