Strona:Elwira Korotyńska - Ach! Być cyganem!.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —


SCENA 1.
JUREK (siedzi, zadumany)

Ach! być cyganem! Rozkoszować się wonią lasu, leżeć na mchu miękkim, pełną dłonią zgarniać do ust jagody! ach!
MANIA (wchodzi). Wiesz Jurku, cyganie rozłożyli się w lesie obozem...
JUREK (wskakuje). Co? cyganie? w tej chwili właśnie tak słodko marzyłem...
MANIA. O cyganach?
JUREK. O tem, tylko o tem wciąż marzę, żeby z cyganami wędrować!...
MANIA. Ach! cóż ty mówisz? z temi brudasami, włóczęgami... w tych ohydnych budach...
JUREK. Nie siedziałbym wcale w budzie... byłbym wciąż na świeżem powietrzu...
Pomyśl tylko: wokoło mchy zielone, dzwonki i konwalje, pod stopami borówki, poziomki, czarne jagody. W powietrzu unosi się woń sosen, rozlega się śpiew ptaków, brzęczenie owadów... I to tak zawsze!...
MANIA. A w zimie? Ani kwiecia, ani jagód ani owadów! Brudna buda, nie ochraniające od mrozu łachmany!
JUREK. A ślizgawka? A bałwany ze śniegu, a inne przyjemności? Są i ptaki: gile, jemiołuszki, kuropatwy! A mróz? przeciem młody i zdrowy!...
A ponad wszystko swoboda! wieczna swo-